Ten filmowy dramat wojennie o bitwie pod Monte Cassino rozczarował recenzenta. Krzysztof Łukaszewicz, który nakręcił wcześniej "Karbali", tym razem nie dał rady przekazać tragizmu i bohaterstwa polskich żołnierzy walczących o zdobycie klasztoru na Monte Cassino. Sceny bitewne w "Czerwonych makach" wypadają słabo, a dodana fabuła o wątpiącym w sens walki chłopaku jest naiwna i mało przekonująca.
Nieudane sceny batalistyczne i fabuła zmyślonej postaci
Jeśli czekałeś na czerwone maki film 2024 z nadzieją na porywającą recenzję pełną pochwał, to niestety ta recenzja może cię rozczarować. Chociaż opis filmu zapowiadał emocjonującą opowieść o bohaterskich żołnierzach walczących pod Monte Cassino, to realizacja tej wizji pozostawia wiele do życzenia.
Głównym problemem filmu polskiego czerwone maki są fatalne sceny batalistyczne. Reżyser zdecydowanie nie radzi sobie z kręceniem tego typu sekwencji, co prowadzi do całkowitego chaosu i niezrozumienia tego, co dzieje się na ekranie. Zamiast poczuć dramatyzm walk, widz gubi się w natłoku przypadkowych ujęć, z których niewiele ma większy sens.
Ponadto twórcy zdecydowali się dopisać do historycznej fabuły zmyśloną postać młodego, sceptycznego żołnierza. Pomysł ten miał prawdopodobnie dodać filmowi głębi i wątków obyczajowych, ale w praktyce okazał się wielką pomyłką. Historia tego bohatera jest źle napisana, a jego motywacje i działania są mało wiarygodne i irytujące.
Brak bohatera i dramaturgii, problemy z kręceniem bitew
Największym problemem czerwonych maków jest jednak kompletny brak dramaturgii i porywających bohaterów, z którymi widz mógłby się utożsamić. Sceny bitewne są tak źle nakręcone, że nie sposób zrozumieć, co się właściwie dzieje i kto walczy z kim. Twórcy całkowicie zaprzepaścili szansę na ukazanie prawdziwego heroizmu polskich żołnierzy.
- Zamiast tego otrzymujemy chaotyczne ujęcia eksplozji, strzałów i cierpiących rannych.
- Postacie są całkowicie płaskie i pozbawione głębi psychologicznej.
- Nawet generał Anders został spłycony do postaci drapioącego się po łysej głowie dowódcy.
Widać wyraźnie, że twórcom czerwonych maków zabrakło umiejętności, by w porywający sposób opowiedzieć historię jednej z najsłynniejszych bitew w dziejach Polski. Zamiast tego otrzymaliśmy miałki produkt pełen irytujących błędów i uproszczeń.
Czytaj więcej: Szokujący film? Recenzja Dnia bez słońca na Filmweb
Kolejny film patriotyczny siły nie ma, cierpi warsztat
Niestety ocena tego filmu wypada bardzo słabo. Czerwone maki to kolejna wielka klapa w nurcie kina patriotycznego, które zamiast wzmacniać ducha narodu, raczej go dewaluuje. Pomysł na oddanie hołdu bohaterom spod Monte Cassino został zrealizowany w sposób żenująco nieskuteczny.
Reżyser ewidentnie nie panuje nad materią filmową, a scenarzyści nie potrafili stworzyć angażującej fabuły i wiarygodnych postaci. Cały film jest jedną wielką stratą - nie tylko dla widza, ale także dla pamięci o prawdziwych bohaterach tamtych wydarzeń, której czerwone maki szkodzą zamiast jej pomagać.
- Sceny batalistyczne są po prostu najgorzej nakręconymi, jakie można sobie wyobrazić.
- Fabuła i jej wątki obyczajowe są infantylne i irytujące.
- Aktorzy nie mają szans wykreować porywających bohaterów przy tak słabym materiale.
Jedynym pozytywem czerwonych maków jest to, że film ten pokazuje, jak nie należy kręcić patriotycznych dzieł. Twórcy powinni sięocalić tą lekcją, by w przyszłości nie psuć dobrej sprawy tak mizerną realizacją.