Wyobraź sobie: jesteś samotnym przechodniem w miejskiej dżungli, zagubionym w gęstwinie ulicznego zgiełku i pośpiechu. Nagle, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, otaczający cię świat nabiera niezwykłego wymiaru, a każda przygodna chwila staje się niezapomnianą przygodą. Taki właśnie jest "Dzień bez słońca" – film, który sprawi, że spojrzysz na miasto zupełnie innym okiem.
Strumieniowanie estetyki filmowej: Kadr z życia miasta
Miasto ożywa w "Dniu bez słońca" niczym tkanka żywa – obca, niezrozumiała i niepokojąca, lecz przede wszystkim bezgranicznie fascynująca. Reżyserzy Karabasz i Ślesicki zapraszają nas do spojrzenia na zjawiska miejskiego życia oczami obserwatora zafascynowanego ich niezwykłością.
Każde ujęcie filmowe emanuje głęboką estetyką i dbałością o najmniejsze detale miejskiej scenografii. Ulice, zaułki, place i skrzyżowania stają się płótnami pełnymi kolorów, dźwięków i dynamiki. Kamera gloryfikuje człowieka jako indywiduum, unikalny podmiot poznający i doznający.
Zdjęcia Stanisława Niedbalskiego, muzyka Zbigniewa Jeżewskiego i dźwięk Zbigniewa Wolskiego wystawiają skromny pomnik ludzkiej egzystencji, zakorzeniony formą w najlepszych niemych przypowieściach ulicznych epoki wąsów i melonika.
Podmiot obserwujący - bohater "Dnia bez słońca"
Nasz przechodzień – niewysoki mężczyzna w średnim wieku, z okularami na nosie, wąsikiem pod nosem, muchą pod szyją, jasnym fularem na karku i prochowcem na ramionach – jest figurą dużego dziecka, które wyrusza w (nie)znane miejskie rewiry, by z pasją przeżywać przygody dnia codziennego.
- Zabawa z nowo poznanym czworonożnym towarzyszem.
- Próba zbudowania relacji z kobietą spotkaną na ulicy.
- Jedzenie obiadu "do lustra" w publicznej stołówce.
To właśnie przez jego pryzmat zabiegi w salonie urody urastają do rangi zjawisk nadprzyrodzonych, a codzienne sytuacje nabierają zupełnie nowego wymiaru. Bohater "Dnia bez słońca" jest uosobieniem dziecięcej fascynacji i potrzeby bliskości w świecie miejskiej samotności.
Czytaj więcej: Kontrowersyjny film "Civil War" szokuje Polaków - recenzja Filmweb
Samotność w mieście: Niemy krzyk transcendentalny
Choć tempo miejskiego życia jest u Karabasza i Ślesickiego bezwzględne, oferując mnogość okazji na nowy "kontakt", to nieustanna potrzeba przedzierania się i udowadniania przewagi (również finansowej) oraz godzenia z prostymi rozczarowaniami przeraża.
Nic nie wyraża miejskiej samotności bardziej dotkliwie niż jedzenie obiadu "do lustra" w publicznej stołówce. Twórcy filmu z głębokim zrozumieniem portretują ten niemy krzyk transcendentalny, wpisany w egzystencję każdego z nas.
Jednak pomimo wszelkich przeszkód i rozczarowań, bohater "Dnia bez słońca" nie traci nadziei – każda kolejna przygoda, interakcja z otoczeniem i reakcja na nie jest próbą dotknięcia drugiej istoty, choć na chwilę. Bo chociaż pies zamiast świeżego rogalika wybiera towarzystwo innego psa, a budowana relacja z kobietą nagle rozpływa się jak przywidzenie, to wciąż nie sposób nie spróbować raz jeszcze.